Jan Śniadecki Jan Śniadecki
262
BLOG

Czy na pewno armageddon?

Jan Śniadecki Jan Śniadecki Polityka Obserwuj notkę 1

Zastanawiam się na ile trafne są niektóre prognozy upadku strefy euro, które rysują apokaliptyczne scenariusze powszechnego krachu gospodarczego, załamania całej wymiany ekonomicznej, masowego bezrobocia itd itp. Czy faktycznie likwidacja wspólnej europejskiej waluty musi prowadzić do nasilenia kryzysu? A może jest właśnie odwrotnie? Może likwidacja euro byłaby początkiem końca całego kryzysu?

Problem wydaje się być ciekawy akurat w tym momencie, ponieważ już niedługo temat kryzysu wróci na czołówki mediów. Kończy sie już powoli wakacyjny sezon ogórkowy, politycy i szefowie dużych korporacji wracają z urlopów. Niedługo będziemy oglądać kolejne odcinki serialu pod tytułem: "Cięcia budżetowe w Grecji i masowe protesty przeciwko nim" (we wrześniu czeka nas kolejna runda negocjacji warunków pomocy MFW dla Grecji). Zapewne będą się pojawiać kolejne wiadomości o fatalnej kondycji gospodarczej Włoch i  Hiszpanii. Każdemu znudzonego obywatelowi Unii nasuwa się proste pytanie: kiedy ten nieco nudnawy serial się skończy? I czy grande finale musi faktycznie być dramatyczne? Dlaczego nie mamy szans na happy end?

Dramatu zapewne by nie było, gdyby likwidacja euro odbyła się w planowany i przemyślany sposób. Przywódcy Unii mogliby postanowić, że powiedzmy od 1 stycznia 2013 roku wspólna waluta zostanie zamieniona na waluty narodowe. Wszyscy mieliby czas na przygotowanie się do tego, banki mogłyby spokojnie wykupić sobie ubezpieczenia na wypadek jakichs gwałtownych wydarzeń. W momencie ogłoszenia takiej decyzji euro ulegloby pewnie dewaluacji wobec dolara, funta, renmibi czy czego tam jeszcze, ale taka dewaulacja nie byłaby przecież dla wspólnej europejskiej waluty niekorzystna (bo oznaczałaby niskie ceny w porównaniu z innymi krajami).

Powrót do euro byłby oczywiście porażką integracji w pewnej sferze, ale z drugiej strony na prawdziwą integracje i tak żadnych szans nie ma. Jest to oczywiście nieco smutne. Byłoby pięknie gdyby nacjonalizmy europejskie zupełnie zginęły, gdyby ludzie faktycznie identyfikowali się z Brukselą i europejskimi instytucjami. Na to jednak w najbliższej przyszłości chyba się nie zanosi. Większość społeczeństwa jest raczej sklonna śmiać się z eurofrajerów, pardon europtymistów, niż wierzyć w ich przekonania. Można oczywiście narzekać na narodowe egoizmy, które nie pozwalają nam zbudować Stanów Zjednoczonych Europy. Warto jednak powiedzieć otwarcie, że jeśli nie uda się nam nigdy zbudować Stanów Zjednoczonych Europy to cały projekt integracyjny nie ma sensu. Wszyscy wiedzą, że takie rzeczy jak wspólna waluta mogą działać tylko w przypadku bardzo mocnej integracji politycznej i wyrzeczenia się dużej części suwerenności. Na taka integracje polityczną się nie zanosi. Może więc lepiej stawić temu otwarcie czoła i powiedzieć sobie szczerze: "nie ma sensu dalej brnąć w projekt, który napotyka takie kłopoty". Być może zresztą porażka idei wspólnej waluty zachęci państwa Europy do integracji na innych polach. Tak czy owak upadek euro nie musi chyba być katastrofą, może być równie dobrze początkiem nowej, nieco innej, ale wcale niekoniecznie krwawej i biednej epoki w dziejach kontynentu.

pseud. i krypt.: J. S.; Krytykiełło Zachariasz; (ur. 29 sierpnia 1756 w Żninie, zm. 21 listopada 1830 w Jaszunach koło Wilna) – polski astronom, matematyk, filozof, geograf, pedagog, krytyk literacki i teoretyk języka, autor kalendarzy i poeta.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka